Łączy nas piłka! PZPN

20 października 1957 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie słynny Gerard Cieślik strzelił dwa gole ZSRR. Polska wygrała mecz 2:1. Tamta reprezentacja przeszła do historii polskiej piłki nożnej.


Zapowiedź wielkiego wydarzenia



Żeby odpowiednio poczuć klimat wydarzeń sprzed 60 lat, warto przypomnieć materiał kroniki WFDiF:

"Niedziela, 20 października. Wielki dzień polskiego piłkarstwa.Na boisku mistrz olimpijski [z Melbourne – red.], reprezentacja Związku Radzieckiego, i reprezentacja państwowa Polski."

– anonsuje emocjonalnie narrator mecz eliminacji do MŚ w Szwecji, który – z racji potencjału obu ekip – miał przypominać walkę orłów z wróblami, tymczasem tuż przed przerwą sensacyjnie wyszliśmy na prowadzenie.


Komplet widzów i historyczne momenty

Na trybunach zasiadł nadkomplet publiczności – aż 93 tysiące kibiców. Nic dziwnego, że piłkarze wyszli na boisko z przyspieszonym pulsem. Wcześniej zresztą oglądający zamanifestowali swoją niepodległość, śpiewając podobno jeden z najpiękniej wykonanych w historii sportu Mazurków Dąbrowskiego. To musiało robić wrażenie, ale nogi bardziej ugięły się pod przyjezdnymi. - Pierwsza minuta gry i pierwszy atak drużyny polskiej. Gra toczy się niemal stale pod bramką radziecką! Nasi chłopcy wykazują zdumiewającą szybkość, piłka klei im się do nóg. Jeden z najlepszych bramkarzy świata Lew Jaszyn ma pełne ręce roboty – słuchamy w kronice. Bohaterem został w 43. minucie Gerard Cieślik. Po podaniu od Romana Lentnera mocno uderzył po ziemi i „Czarna Pantera” skapitulował.

Tłum wiwatował, a fotoreporterzy poderwali się z miejsc, jakby nieprzygotowani, że biało-czerwoni będą tego dnia strzelać bramki. Po przerwie nasi wyszli jednak jeszcze mocniej zmotywowani i w 50. minucie było 2:0. Znów strzelał Cieślik. Tym razem wyskoczył najwyżej w polu karnym i po celnym dośrodkowaniu od Lucjana Brychczego uderzył piłkę z główki. Podenerwowani Sowieci odpowiedzieli tylko raz. Autorem gola z 70. minuty był Walentin Iwanow. Narrator po ostatnim gwizdku przytomnie ocenił: - "Nikt w najśmielszych marzeniach nie przewidywał takiego sukcesu!"


Mecz, który przeszedł do historii...

Kraj ogarnęła euforia. Do tego stopnia, że w centrali partii dyskutowano, gdzie leżą granice radości, by ich nie przekroczyć i nie rozzłościć tym samym Moskwy. Polskie zwycięstwo stało się problemem, ale radość była uzasadniona. W trzyzespołowej grupie „6” mieliśmy nadal otwartą drogę do awansu. 3 listopada wygraliśmy na Stadionie Dziesięciolecia z Finlandią aż 4:0, ale do rozstrzygnięcia potrzebny był dodatkowy mecz z ZSRR. Niestety pomimo ambicji Polska nie awansowała. 24 listopada przegraliśmy na neutralnym gruncie w Lipsku 0:2. Tak opisywaliśmy wówczas w "Przeglądzie Sportowym" tamten mecz:





Imię i nazwisko Pozycja
Edward Szymkowiak BR
Stefan Florenski OBR
Roman Korynt OBR/POM
Jerzy Woźniak OBR
Ginter Gawlik OBR/POM
Edmund Zientara POM/NAP
Edward Jankowski NAP
Lucjan Brychczy NAP
Henryk Kempny NAP
Gerard Cieślik NAP
(na zdjęciu
po lewej)
Roman Lentner NAP